czwartek, 28 lutego 2019

Kocio-lwie serce



Daleko, daleko za wielkim i błękitnym oceanem, gdzie odbicie wody przypomina lustro, znajduję się miasteczko Zwierzowice. Nazwa tego miasteczka nie była przypadkowa. Znane było z tego, że przybywało do niego wiele zwierzątek z innych miast i wiosek. Któregoś deszczowego dnia przez bramy miasta przywędrował mały kotek. Nazywał się Ciapek. Może dlatego ponieważ miał rudą sierść a na niej czarne podłużne ciapki. Przemoknięty do suchej nitki szedł wzdłuż rzeki z pyszczkiem opuszczonym na dół. Przestraszony nie wiedział gdzie jest. W końcu przy moście ujrzała go starsza pani o włosach srebrzystych i błyszczących niczym księżyc na niebie. Wokół niej rozchodził się tajemniczy blask. Była to dobra wróżka-opiekunka zwierząt. Miała magiczną moc, dzięki której umiała odnaleźć samotne zwierzęta i znaleźć im dom w wielkiej zwierzęcej rodzinie. Zobaczyła jak kotek się kuli z zimna więc wzięła owinęła go w kocyk i mocno przytuliła po czym zapytała:
- Co tu robisz maluchu? Zgubiłeś się?
- Taaak… - zająkał się ze strachem Ciapek
- I pewnie nie wiesz gdzie masz pójść co?
- Nie. Chciałbym, żeby tylko było sucho – odpowiedział
- Spokojnie, nie musisz się mnie bać. Zajmę się tobą i znajdę Ci dom dobrze? – uspokoiła go kobieta
- Mów na mnie Franciszka, tak jak wszyscy. A teraz idziemy.
Wróżka Franciszka i Ciapek szli przez most, aż deszcz w końcu ustal. Z za chmur wyjrzało słońce i jego ciepłe promyki szybko osuszyły sierść kotka z kropelek wody. Mijali zielone parki pełne drzew i ogrody z różnokolorowymi kwiatami aż w końcu dotarli do miejscowego ZOO.  Wróżka schyliła się i wsadziła kotka do Dziecińca. Dzieciniec to było miejsce, w którym przebywały wszystkie malutkie zwierzątka. Miały tam pełno jedzenia, zabawek i imiennych legowisk. Ciapek trafił do wybiegu, gdzie znajdowały się małe tygryski. Niczym się nie wyróżniał od nich. Miał nawet takie same umieszczenie łatek na grzbiecie i rudą prawie pomarańczową sierść. Kotek zadowolony z nowego domu pełen radości podbiegł do młodych tygrysków i powiedział:
- Cześć! Jestem Ciapek. A wy jak się nazywacie?
- Ooo mamy nowego kumpla! Ja jestem Victor, ten po lewej to Śmiałek, obok niego jego brat Bubuś. Widzisz tego co leży w swoim łóżku? To Śpioch. Nic nie robi tylko caaaały czas śpi. A przy mnie Klara. Może cię trochę oprowadzimy? – zaproponował Victor
- Jasne. Byłoby fajnie, nie sądziłem, że tak szybko znajdę przyjaciół i to takich samych jak ja. – odpowiedział z radością
Mijały dni, miesiące, a nawet lata. Wszyscy w Dziecińcu zadowoleni ze swojego towarzystwa mogli przypatrywać się jak wspólnie dorastają. Jednak, gdy przyszedł czas by przenieść się do wybiegu dla dorosłych zwierząt Ciapek stwierdził, że coś jest nie tak. Wszyscy jego przyjaciele znacznie urośli oprócz niego. Victor, Śmiałek, Bubuś, Śpioch a nawet Klara stali się dużymi tygrysami, a Ciapek sięgał im zaledwie do łapy. Zmartwiony zawołał Victora:
- Victor! Chodź szybko proszę!
- Już biegnę. Co się stało? – zapytał ze zdziwieniem
- Nie zauważyłeś, że coś jest nie tak?
- Ale co? Nic nie zauważyłem.
- No przecież wy wszyscy tak bardzo urośliście oprócz mnie. Nawet Klara i Śpioch, który tylko leży i nic nie robi! – krzyknął zaniepokojony
- Może zawołaj wróżkę. Ona będzie wiedziała czemu tak jest. – zaproponował Victor
- Tylko jak?
- Normalnie. Pomyśl o niej to wystarczy.
Ciapek usiadł pod drzewem i zamyślony ujrzał Franciszkę.
- Szukałeś mnie? – zapytała z promiennym uśmiechem
- Tak. Dlaczego wszyscy są tacy wielcy tylko ja nie? Czuję się słaby wśród nich. – wydusił ze smutnym głosem
- Bo jesteś kotem, a oni są tygrysami.
- To czemu mnie dałaś do tygrysów? – zapytał oburzony
- Bo ich znam, i dobrze wiedziałam, że na pewno się wśród nich odnajdziesz.
- Ale ja teraz nie wyglądam tak jak oni… - dodał, po czym oklapły mu uszy i podkulił ogon
- Posłuchaj mnie uważnie. Wiem jaki silny jesteś. Tutaj nie jest ważne to jak wyglądasz czy jesteś czarny, czy masz krótszy ogon, czy dłuższy. Liczy się to co masz w środku. Inne tygrysy zauważyły, że coś jest nie tak? – Franciszka z anielskim spokojem wytłumaczyła Ciapkowi
- Właśnie nie, dla nich to normalne, że po prostu jestem mniejszy. – odpowiedział opuszczając w dół pyszczek
- Sam widzisz. Jesteś bardzo walecznym i dzielnym kotem tak samo jak oni. Zniosłeś przeprawę podczas burzy będąc zaledwie malutkim kociakiem. Już wtedy wiedziałam, że będzie ci tu dobrze. Może nie jesteś wielkim tygrysem, ale na pewno jesteś wielki sercem. Inni nie patrzą na to jak gigantyczną masz łapę i jak głośno można ryknąć. Dla nich jesteś rodziną i kochają cię takim jakim jesteś.
Ciapek po tak ciepłych i miłych słowach wróżki podniósł się oraz dumnie wyprostował.
- Masz rację. Dziękuje Ci za wszystko!
- I jeszcze jedno. Pamiętaj: najważniejsze jest to, co masz w sercu. A twoje jest ogromne.
Nagle wróżka zniknęła w blasku słońca, a Ciapkowi powrócił błysk w kocio-lwim oku.

środa, 27 lutego 2019

Światełko w ciemności



Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami, w małym miaste-czku Światłość żył sobie ośmioletni chło-pczyk. Na imię miał Jaś. Jego tata był dzielnym kapitanem statku, który ratował tonące zwierzątka. Wyciągał je z wody, a potem szukał im kochającego domu. Chłopczyk więc na co dzień mieszkał z mamą Halinką. Uwielbiał bawić się z nią, pomagać jej w pracach domowych i chodzić na wspólne spacery. Bardzo tęsknił za tatą i bał się, że mama będzie chciała do niego pojechać i zostawi go samego.
Pewnego dnia tata przysłał z podróży Jasiowi zabawkę. Była to mała czarownica z latającą miotła na sznurkach. Mama przypięła ją do lampki i wyszła z pokoju.
- Dobranoc Jasiu – powiedziała.
- Dobranoc mamusiu! – wyszeptał chłopiec z niepokojem.
Jaś nie mógł zasnąć. Gdy patrzył na zabawkę widział cień jaki ona zostawiała na ścianie, bał się zamknąć oczy. Wydawało mu się jakby on się powiększał. Kiedyś babcia Lucynka kupiła mu na gwiazdkę zegarek. Ale to nie był normalny zegarek, tylko ten sam jakiego używał Ben 10 by zmienić się w inną osobę. Jaś wiedział, że zegarek go nie przemieni, ale zawsze, gdy się bał zakładał go na rękę i robiło mu się lepiej. Czuł jakby babcia była przy nim i wiedział, że zawsze go obroni. Nagle usłyszał uderzenie w okno. Jakby ktoś rzucił kamieniem. Zerwał się, wstał z łóżka i podbiegł do okna. Otworzył je i się wychylił. Na ziemi leżał mały nietoperz. Jaś zawsze chciał być tak odważny jak jego tata i pomyślał, że weźmie go do domu. Wyczyścił go z trawy i położył go w łóżeczku swojego kota Lucka. Gdy odwrócił się by sprawdzić czy cień czarownicy się czasem nie powiększa, nagle mały nietoperz się obudził. Zwierzątko pisnęło ze strachu.
- AAA! Kim ty jesteś? Co ja tu robię? Gdzie moi rodzice?
- To ty umiesz mówić? – zapytał Jaś
- Pewnie, że umiem. Ale ponoć zwierzęta mogą się porozumieć z ludźmi tylko wtedy, gdy coś ich łączy.
- Co ty tutaj robisz? – wyszeptał chłopczyk ze zdziwieniem.
- Zgubiłem się w lesie. Moi rodzice lecieli z przodu a ja na chwilę chciałem odpocząć, i nagle zauważyłem, że ich nie ma. A strasznie boję się ciemności i uciekając przed własnym cieniem zabłądziłem. – wyjaśnia nietoperz.
- Jesteś nietoperzem i boisz się ciemności?
- Tak, tak wiem, że to dziwne, ale każdy się czegoś boi. Jak się nazywasz?
- Ja jestem Jaś, a ty?
- Ben. Ale mów mi Benek – Odpowiedział nietoperz. Jaś w tym momencie pomyślał sobie, że jego nowy kolega nazywa się tak samo jak ulubiony bohater z bajki.
- A ty czego się boisz Jasiu?
- Widzisz tamtą czarownicę? Jest straszna. Boję się, że jej cień porwie mnie i zostanę sam, a mama mnie nie będzie szukać. - wyjaśnił Jaś.
-AAA to dlatego możemy ze sobą rozmawiać. Ale proszę Cię czy możesz zapalić światło? Nie wytrzymam już dłużej.
- No dobrze. Wiesz co? Mam pomysł! Mam tutaj taki zegarek, który mi pomaga nie bać się cieni. Dzięki niemu lepiej mi się śpi. Może i tobie pomoże.
Jaś zaproponował Benkowi by założył zegarek Bena 10 na swoją łapkę. Gdy nietoperz go ubrał nagle pojawił się duży magiczny promyczek światła, który zwalczał ciemność. Benkowi było od razu lepiej. Poczuł się bezpieczniej. Rozłożył swoje malutkie skrzydła i podleciał do wiszącej na sznurkach czarownicy. Skierował promień na nią i obydwoje zauważyli, że czarownica zmienia się we wróżkę o szarych jak metal włosach, w długim czerwonym fartuszku i okrągłych okularach. To była jego babcia Lucynka.
- Babciu, co ty tutaj robisz? – zapytał ze zdziwieniem Jaś.
- Jestem nocną wróżką, która ma nad tobą czuwać, gdy ty smacznie śpisz wnusiu, twój tata mnie tu przysłał by Ci nie było smutno samemu.
- Czyli że nie zostanę sam?
- Nie głuptasku. Nigdy w życiu. Pamiętaj, że zawsze ktoś nad tobą czuwa. - odpowiedziała babcia. - A gdzie ten twój kot Lucek? Jego też muszę nakarmić i pogłaskać.
Lucek po ciuchu wsunął się pod kołdrę bez żadnego miauknięcia
- Lucek chodź no tutaj – zawołał chłopiec.
Kot stanął na dwóch łapach i powiedział: – No nareszcie Lucyna, ile ja mogłem czekać żebyś w końcu tu się zjawiła. Nareszcie Jaś nie będzie się wiercić w nocy. Ty wiesz jak to ciężko się leży na nogach swojego Pana, gdy on nie może zasnąć?
-Oj Lucek, Lucek, ty to byś tylko się wylegiwał- odpowiedziała z uśmiechem babcia. – Mam nadzieję Jasiu, że ty i Benek nie będziecie się już niczego bać, i pamiętaj, że cień to cząstka ludzi, którzy nad tobą czuwają a nad każdym z nas czuwa druga osoba. - nagle po czarownicy nie było już śladu. Została tylko wróżka przypominająca babcię Lucynkę.
Benek latał po pokoju jak szalony robiąc różne sztuczki w powietrzu, a Jaś położył się na swoim łóżku, wraz z kotkiem. Nietoperz podleciał do Jasia i powiedział:
- Jasiu ja muszę już uciekać.
-Już tak szybko? Przecież dopiero się poznaliśmy- odpowiedział zasmucony chłopiec.
-Muszę znaleźć rodziców. Pewnie się martwią o mnie. Ale spokojnie odwiedzę Cię niedługo.
- Będę czekał Benku. A zegarek możesz sobie wziąć na pamiątkę. Już się niczego nie boję.
-Dziękuję Teraz będę mógł latać po wszystkich zakamarkach lasu. Łiiiiiii! Pa, pa Jasiu słodkich snów.
I Benek odleciał a Jaś mógł spokojnie zasnąć z myślą, że jest tak samo odważny jak jego tata, i, że pomagać każdy może, nawet malutki nietoperz bojący się ciemności. Spojrzał na figurkę wróżki i przypomniał sobie słowa: „Nad każdym z nas czuwa druga osoba” po czym zamknął oczy i w spokoju zasnął.